Matka Polka Emigrantka

Moja codzienna niecodzienność

Menu
  • Strona główna
  • O mnie
  • Kontakt
Menu

Bonjour Paris 🗼

Opublikowano 10 lipca 202014 lipca 2020 przez Matka Polka Emigrantka

Paryż nazywany jest miastem miłości. Z racji 8 rocznicy ślubu postanowiliśmy to sprawdzić. Zarówno ja jak i moi towarzysze podróży mieliśmy mieszane uczucia w tej kwestii. Słyszałam kiedyś, że albo je kochasz albo nienawidzisz. Daliśmy mu kolejną szansę, gdyż w Paryżu byliśmy już wcześniej. Weekend miał ukazać nam jednak zupełnie nowe, nieznane oblicze miasta. Pełne romantycznych zaułków, kawiarenek, brukowanych uliczek. Stolicę mody, kultury i sztuki.

Wyprawa zaczęła się niespiesznie w sobotę rano. Odwieźliśmy dzieci do dziadków i ruszyliśmy na podbój Francji.
Zostawiliśmy auto na strzeżonym parkingu. Dalej do hotelu jechaliśmy metrem. Bilety bez problemu można kupić w maszynach na wszystkich stacjach. Komunikacja jest bardzo intuicyjna i dobrze oznakowana.

Po krótkiej podróży dotarliśmy do centrum Paryża. Zostawiliśmy rzeczy w hotelu i ruszyliśmy w stronę Wersalu. Dzięki nawigacji google chcieliśmy skrócić sobie podróż. Niestety spowodowało to sporo zamieszania. Kupiliśmy bilety na remontowaną trasę i ze względu na uciekający czas, tu kończymy naszą podróż. Szkoda nam było dnia by siedzieć 2h dłużej niż zakładaliśmy w pociągu. Zostaliśmy więc wkurzeni, ale pełni wiary, że teraz może być tylko lepiej.

Tym którzy jak my jadą autem, polecam nim właśnie dotrzeć na Wersal. Pytanie czemu tego nie zrobiliśmy?! Odpowiedź jest bardzo prosta! Nie przemyśleliśmy dobrze tego kroku. Autem szybciej, taniej i bez stresu. Nasz błąd, kosztował kilkanaście euro.

Wracając do Paryża byliśmy trochę rozczarowani, ale trudno! Jedno co wiedzieliśmy to to, że możemy wszystko, a nie musimy nic. Pozytywne nastawienie i spełnianie małych marzeń czas realizować. Ani marzył się konkretny kadr z widokiem na wieżę, a mi ciacho w fajnym lokalu. Reszta miała dziać się spontanicznie. Pogoda na zwiedzanie była idealna ok 20°C. Odległości między punktami wybranymi przez nas dość duże, więc przemieszczaliśmy się na hulajnogach. Traf chciał, że aplikacja Bird działa nie tylko na terenie Belgii, ale również i Francji. Z racji tego, że nasi faceci mieli je zainstalowane już po chwili jechaliśmy parami, na hulajnogach. Panowie poczuć się chcieli jak Hołowczyc i wciskali gaz, a ja przykleiłam się przerażona i krzyczałam do męża, żeby nie jechał tak szybko! Ania w trakcie trasy kręciła filmiki. Mnie zastanawiało czemu tylko ja się tak stresuję. Gdy opadły pierwsze emocje i wrzuciłam na luz dalsza część trasy przebiegła pomyślnie.

Oprócz hulajnogi firmy Bird znajdziecie też inne ciekawe firmy wynajmujące hulajnogi, które dysponują jeszcze nowszymi modelami np. Lime 😉


Wracając do zwiedzania nasza przygoda rozpoczęła się przy Łuku Tryumfalnym. Nie będę Was zanudzać historią ale napiszę, że warto „zaczepić” o to miejsce.

Czas pędził nieubłaganie. Wróciliśmy do hotelu na drinka oraz to, by przygotować się na wieczorne wyjście. Hotel spontanicznie zarezerwowaliśmy kilka dni przed wyjazdem przy użyciu aplikacji booking.com. Najczęściej korzystamy właśnie z niej. Szczerze uważam, że świetna jest możliwość anulowania rezerwacji bez ponoszenia dodatkowych kosztów.

W planie była Wieża Eiffla. Do fotek za 8€ kupiłyśmy na bazarku pod wieżą, czerwony beret. Sami oceńcie czy warto? Dla mnie osobiście to symbol Paryża, więc musiał pojawić się na zdjęciu 🥰

Kolacje zjedliśmy w pośpiechu i pojechaliśmy na drinka, najlepsze mohito w życiu wypiliśmy w klimatycznym lokalu. Pełno ich w tym urokliwym mieście. Czas upłynął nam wspaniale i późno w nocy dotarliśmy do hotelu.

Śniadanie dostaliśmy do łóżka. Restauracja hotelowa ze względu na obostrzenia nie była otwarta. Nie zmienia to faktu, iż dzięki temu początek dnia był jeszcze przyjemniejszy.

Plan na niedzielę mieliśmy w zasadzie jeden jeśli chodzi o zwiedzanie. Chcieliśmy zobaczyć Wzgórze Męczenników. Poruszaliśmy się nadal na hulajnogach i powiem Wam, że zaczęło mi się to podobać. W drodze do punktu docelowego zatrzymaliśmy się na fotkę przy Moulin Rouge. Warto zrobić sobie kadr w stylu Marilyn Monroe. Pamiętajcie jednak, że jeżeli nie chcecie pokazać swoich majtek okolicznym turystom trzymajcie kieckę mocno przy sobie! Wieje tam konkretnie 😅


Z tego miejsca do Montmartre mieliśmy dosłownie rzut beretem. I to dosłownie, bo dnia poprzedniego kupiłyśmy przecież beret.

Moim zdaniem będąc w Paryżu trzeba zobaczyć to miejsce. Samo w sobie jest zachwycające, a widok z góry wart jest pokonania dużej liczby schodów.

Kolejny był Luwr, dawny Pałac Królewski. Tu z pewnością chcemy jeszcze wrócić, by na spokojnie obejrzeć muzeum.


Następnie mieliśmy przerwę na kawkę z kuzynami. Później obiadek w jednej z knajpek. Było smacznie ale nie na tyle by się o tym rozpisywać. Na zakończenie jednak deser w miejscu wartym uwagi. Pink Mamma wyszukałam w sieci. Ciekawy wystrój i pięknie wyglądające dania od razu przyciągnęły moją uwagę. Poniżej kilka kadrów z tego miejsca. Sami oceńcie czy chcecie tam być. Ja i moi towarzysze podróży uważamy, że warto. Restauracja włoska jest mega klimatyczna, zaś jedzenie tu serwowane wyborne. Nigdy nie jadłam lepszego serniczka 😊. Część z Was wie, że sama uwielbiam czarować w kuchni ale ten smak… doprawdy „niebo w gębie”.

Podsumowując Paryż po czasie pandemii budzi się do życia. Mała liczba turystów sprawia, że zwiedzanie idzie dużo sprawniej, ale ukazuje również inne mniej pozytywne aspekty. Mniejsza liczba ludzi sprawia wrażenie, iż mamy do czynienia z ekspansją bezdomnych, mijanych co kilka metrów. Centrum Dublina kojarzyło mi się wcześniej właśnie tak samo. Wielu narkomanów ze strzykawką w ręku spało w śpiworze, pod praktycznie każdym sklepem. Wiem, że problem bezdomności jest ogromny na całym świecie. Zjawisko to jednak powoduje, iż ja jako bardzo empatyczna osoba czuję się z tym źle. Na długo ten widok pozostanie w mej pamięci.
Również fakt, że widziałam próbę kradzieży, która została na szczęście powstrzymana (drogie panie pilnujcie swoich torebek 😉).
Duża liczba ulicznych handlarzy też sprawiła, że nie czułam się komfortowo.
Pomijając jednak powyższe Paryż, da się lubić. Jeśli przerażają Was tłumy to myślę, że warto odwiedzić go właśnie teraz. Wypić pyszną kawę i zjeść croissanta. Zatańczyć z ukochanym pod wieżą Eiffla. Wspaniała przygoda jest już za nami. W odpowiednim towarzystwie i bez pośpiechu. Stwierdzam, że był to dobry czas ❤ polecam go również Wam. Lepsza okazja na podróże może się nie powtórzyć. Działaj! Spełniaj marzenia!

Teraz jest Twój czas! 😘

fot. www.kzphotographer.com Mężu dziękuję Ci za cudowne kadry

Komentarze do “Bonjour Paris 🗼”

  1. Matka__fotografka pisze:
    11 lipca 2020 o 21:15

    Z drżeniem serca wracam do tamtych dni… Pozostało jeszcze kilka miejscowek do zwiedzenia ale wierzę że wszystko przed nami… Zdjęcia magiczne ❤️

    Odpowiedz
    1. Matka Polka Emigrantka pisze:
      11 lipca 2020 o 22:32

      Uwielbiam Cię ❤🗼❣ zobaczymy to i nawet więcej 😉😘

      Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

Nazywam się Paulina Żamojtuk. W 2012 roku po ukończeniu studiów zamieszkałam w Belgii. Jestem szczęśliwą żoną i mamą 2 wspaniałych chłopaków. Moją pasją są podróże, gotowanie i książki.


Wyszukaj wpis

Ostatnie wpisy

  • Plusy i minusy,czyli 10 lat emigracji 😉
  • Zamek Zellaer Belgia 🏰
  • Zamek Borrekens 🏰
  • Tulipanów moc – Belgia 🌷
  • Pokochaj siebie ❣🌷

Archiwa

  • styczeń 2022
  • czerwiec 2021
  • maj 2021
  • marzec 2021
  • styczeń 2021
  • październik 2020
  • wrzesień 2020
  • lipiec 2020
  • czerwiec 2020
  • maj 2020
  • marzec 2020
  • luty 2020

Kategorie

  • Bez kategorii
© 2022 Matka Polka Emigrantka | Powered by Minimalist Blog WordPress Theme