

Już w wieku 12 lat gdy przez zupełny przypadek obejrzałam w telewizji akcję porodową wiedziałam, kobiety mają zdecydowanie trudniejszy żywot. Kolejne lata sprawiły, że potwierdzone to zostało w wielu innych dziedzinach życia. Jednak samego porodu bałam się najbardziej aż do dnia 14 września 2015 roku. Wtedy na świat, siłami natury przyszedł mój pierwszy syn ❤.
Za pierwszym razem wszystko było nowe, nieznane. Uczucie jakie mi towarzyszyło to zarówno przerażenie jak i ekscytacja, że już za chwilę nasz dzidziuś ujrzy światło dzienne. Czułam też lęk przed tym czy podołam, czy świat będzie dla niego łaskawy, czy ja będę wystarczająco dobrą mamą.
13 września 2015 roku, niedziela 19.00 mówię mężowi jedziemy do szpitala, ile można zwlekać. Od świtu czułam regularne skurcze ale nie mogę rodzić pomyślałam. Śpiewam na porannej mszy. Pojechaliśmy do kościoła. Cała parafia modliła się o szczęśliwe rozwiązanie. Brat Rafał żartował, że musi szybko skończyć nabożeństwo gdyż w razie akcji nie posiada umiejętności położniczych. Później obiad i serial. Mówię mojemu K. jedziemy a on mi oświadcza: „plisss… jeszcze jeden odcinek” 🙈. Takim cudem na porodówce wylądowałam wieczorem. I wiecie teraz hit! Mówię położnej, że nie mogę rodzić w niedzielę, bo kiedyś babcia powiedziała, że dzieci urodzone tego dnia są leniwe. Śmiałam się z nią długo. Okazało się, że mam 2 cm rozwarcia i wody płodowe zaczynają się powoli sączyć. Wykonano telefon do mojej ginekolog i zdecydowaliśmy wspólnie… rodzimy. Było to 3 dni przed planowaną datą. Podpisałam dokumenty potrzebne anestezjologowi. Widziałam, że potrzebuję znieczulenia. Mój próg bólu jest bardzo niski. Przebito mi wody płodowe, dostałam znieczulenie (w kroplówce jedna ma czas działania ok 20 h-24 h w zależności od tempa jej podania) i podano mi oksytocynę, która miała na celu przyspieszenie akcji porodowej. Efekt tego był taki, iż w oddzielnym pokoju spałam sobie przez całą noc budzona przez położną, która przychodziła sprawdzić rozwarcie co godzinę. Mąż spał w fotelu obok. Nad ranem zaczęła się akcja. Szybki telefon do ginekolog i była. Taka drobna kobieta a ma w sobie masę siły. Bije od niej pewność siebie i w przeciągu sekundy wiedziałam, że będzie dobrze. Czułam bóle parte na tyle by wiedzieć kiedy przeć. Nie krzyczałam a płakałam jedynie ze szczęścia gdy po kilku parciach wręczono mi mój maleńki (blisko 4 kg) cud. ❤

Moje podejście bardzo się zmieniło do porodu właśnie w momencie gdy okazało się, że piękno nie musi rodzić się w bólach. Dziecko to prawdziwy dar, a postęp w dziedzinie medycyny z pewnością jest kolejnym.
Drugi poród był zdecydowanie szybszy. Totalnie zaplanowany. W 39 tc. umówiłam się do szpitala. Chciałam urodzić najpóźniej w piątek gdyż w sobotę K. miał zaplanowany ślub ( jest fotografem) a w niedzielę, ginekolog dwu tygodniowy urlop. Nie mogłam czekać tak długo. Doktor An jest moim ginekologiem od kiedy mieszkam w Belgii. Była ze mną w najtrudniejszych momentach. Ciąża z małym O. nie była prosta. Ryzyko utraty dziecka towarzyszyło mi prawie do końca ciąży. Ufałam jej i nie wyobrażałam sobie, że może nie być tego dnia przy mnie. Mimo różnego przebiegu ciąży akcja porodowa za drugim razem wyglądała dokładnie tak samo z tą różnicą, że trwała zdecydowanie krócej a i też ja nie czułam już przerażenia.
W Polsce wielokrotnie słyszałam, że oksytocyna i znieczulenie zewnątrzoponowe nie jest ani dobrym, ani bezpiecznym rozwiązaniem. Poszerzyłam wiedzę w tym temacie… znałam skutki uboczne, a mimo wszystko zdecydowałam się na to właśnie rozwiązanie i to dwukrotnie. Nie żałuję i żałować nie będę (mimo powikłań za pierwszym razem). Z perspektywy czasu myśląc o porodzie nie mam traumatycznych wspomnień. Przeciwnie, było to coś wspaniałego. Otoczone ogromem miłość i czułości… nie bólu i strachu. Był ze mną mąż i to jemu, mojej ginekolog jak i całemu personalowi zawdzięczam wiele.
Ps zamieszczone w tym wpisie zdjęcia są wykonane podczas narodzin Olivierka.
Mężu dziękuję Ci dziś za nie. Dziękuję Ci nie tylko za zdjęcia ale przede wszystkim za wspaniałych synów. Dziękuję Ci również za to, że jesteś najlepszym Tatą❣ Za to, że byłeś w tym szczególnym momencie. Nadal uważam, że moja rola była trudniejsza😅. Sama ciąża i poród są ciężkie dla organizmu kobiety, ale pamiętajmy drogie Panie, że ojcowie też są bardzo ważni. Wspierajmy się nawzajem i mówmy otwarcie o swoich potrzebach. Będzie nam wtedy łatwiej iść przez życie i wychowywać nasze szkraby na dobrych i kochających ludzi.



Piękny wpis żono,dziękuję Ci również za wspaniałych synów i wytrwałości w rodzeniu kolejnych hehe.
Wyraźnie Cię tu poniosło ja nic nie wiem o kolejnych😊😂🤣
Najwspanialsze przeżycia ! Pięknie opisane o najważniejsze, że masz tylko dobre wspomnienia z tym związane.
tak i uważam się za szczęściarę w tej kwestii ❣😘
Pięknie napisane 😘😘😘
dziękuję bardzo 😉
Piękny wpis… Takiego opisu porodu brakuje w opowieściach młodych mam… Słyszy się tylko o strachu i bólu… Mam podobnie piękne wspomnienia o których jak mówię zwłaszcza w pl nie do końca patrzą na mnie poważnie 😉 ale to co przeżyłyśmy to nasze ❤️ jeszcze raz Pięknie opisany cud narodzin dziecka ❤️❤️❤️ Gratulacje
PS. Krzysiek, gratulacje Wyczucia na fotografiach.. Magiczne
😍
Piękny post! Za 2 tyg mam termin 😊 porodu póki co się nie boję, ale tego czy podoła jako matka już bardziej
podołasz i będzie pięknie zobaczysz. Rodząc dziecko nabywamy również nowych superMocy 😉😘
😍 pięknie.. zazdroszczę takich przeżyć.
U nas nie było tak kolorowo. Zero znieczulenia i poród z komplikacjami.
Jakbym miała rodzić jeszcze raz to tylko ze znieczuleniem 😊
Pozdrawiam!
zdecydowanie polecam znieczulenie inny komfort rodzić bez bólu 😉😘
Mój pierwszy poród też odbywał się w Belgii i tym bardziej nie wiedziałem czego mogę się spodziewać w obcym kraju, jak to wszystko będzie wyglądało. Jedyne co mnie trzymało że mój mąż będzie mógł być że mną podczas porodu. I tak… – to było coś cudownego. Nigdy nie spodziewałam się (słysząc opowieści innych między innymi naszych mam) że poród może być czym na prawdę fascynującym gdy ujrzałam swój mały CUD . I szczerze mówiąc obawiam się jak bym miała rodzić w Polsce (między innymi ze względu na zaistniałą sytuację z ostatnich czasów o których odpowiadały mi moje siostry i kuzynki które rodziły w podobnych terminach że jednak nie jest to takie przyjemne). Poród bez bólu istnieje naprawdę. Pozdrawiam 😉
Tak dokładnie mam takie same odczucia ❣ pozdrawiam
Pięknie się czyta ❤️
Piękny wpis🙂 również skorzystałam ze znieczulenia w Pl. Dobrze wspominam poród 🙂 ps. Obie moje córki urodziły się w niedzielę 🤷♀️😁
HAHA dzis na instagramie jedna z dziewczyn napisała, że urodzeni q niedzielę są leniwi ale bogaci i szczęśliwi takze ciekawa teoria 😅😉❣
Witam, ja również rodziłam swoje dzieci tu w Belgii, i skorzystanie z znieczulenia było najlepszą decyzją na jaką się zdecydowałam, piękne wspomnienia, pomimo że przy pierwszym dziecku skończyło się cesarką, bez bólu, miła i fachowa opieka pielęgniarek i mojego lekarza, pozdrawiam
właśnie takie komentarze jeszcze bardziej utwierdzają mnie w moich przekonaniach. Dziękuję i pozdrawiam 😉
Swój drugi poród przeżyłam jak Ty swoje oba 😊 w PL na szczęście też już można rodzić po ludzku..
Pierwszy w bólach ale bardzo szybki, uwinęłam się w 2 godziny 😂 nie było czasu na znieczulenia..
Chyba jedyny ból który tak szybko się zapomina 😊
Pozdrawiam
p.s. Pisz dalej, masz do tego dar
Coraz więcej słyszę tak pozytywnych opinii na temat porodów w Polsce 😉 to cieszy ❣
Pieknie to opisalas🧡, polecam Wszystkim przyszlym Mama . Wlasnie sobie zdalam sprawe, ze Moj porod Naturalny byl na paracetamolu I glupim jasiu😉😜, a po 6 godzinkach poszlam do domu, jak Ja to zrobilam,ach My Kobiety jestesmy nie samowite🧡. Jeszcze jedno , Zdjęcia sa Przepiekne🧡, caly Blog 🥰, czekam na kolejne wpisy🤗🥰😘
Dziękuję bardzo za tak pozytywny odbiór ❣ Napędza mnie do działania ❣
Dobrze napisane, też rodziłam swoje pierwsze dziecko w Belgii, wspominam to dobrze, wzięłam znieczulenie i ból był do zniesienia, mój mąż był cały czas ze mną i przeżyliśmy to wszystko razem, nasz mały cód, podejście położnej do pacjentki wspaniałe, na luzie, wspierające, niestety tego brakuje w Polsce
Aniu cieszę się, ze masz dobre wspomnienia po porodzie tutaj. Pozdrawiam i życzę pięknego tygodnia 😘
Wspaniały artykuł, bardzo się wzruszyłam, a łzy mi płynęły strumieniami. Przeżyłam trzy porody bez znieczulenia ponieważ za każdym razem miałam pecha w kwestii znieczulenia, dosłownie pecha – nie będę już się rozpisywać ;)) każdy po 12 h nigdy nie sądziłam że tak ciężko będę miała, a poza tym za każdym razem jakaś przygoda mi towarzyszyła hehe widocznie tak miało być. Wytrwałam, ledwie ale dałam radę ;)) Tak jak Ty miałam i mam niski próg bólu 🙁 nigdy w życiu już nie zdecyduję się na poród bez znieczulenia. Twój artykuł otworzyć mi oczy jeszcze bardziej i sprawił że przestałam mieć obawy co do znieczulenia.
P.S moja babcia mi też kiedyś mówiła o porodach w niedzielę hehe i o tym abym pamiętała po porodzie pierwszy raz przystawic do piersi prawej ponieważ przedstawiając do lewej będzie leworęczne ;)))
Hahaha mnie mama musiałam do obu jednocześnie bo umiem pisać i prawą i lewą ręką 😉🙃 ps dziękuję za bardzo pozytywny odbiór i cudowny komentarz. Pozdrawiam